W
dniu 9 kwietnia 1698 r.
doprowadzono z więzienia w
ratuszu sandomierskim przed sąd
Katarzynę Mroczkowiczową,
podejrzaną o zadanie „gwałtownej
śmierci” swojej maleńkiej córce
Małgorzacie. Wiadomo było, że
dotąd dziecko chorowało, a
oględziny ciała nie wykazały
jakichkolwiek okaleczeń, co od
początku wykluczało podejrzenia,
że dziecko zmarło śmiercią
tragiczną, i że do jego śmierci
przyczynili się Żydzi, w celu
wytoczenia zeń krwi dla potrzeb
rytualnych. Typowo jednak dla
owego czasu, wzięto matkę na
przesłuchania, także na męki.
Trzy dni po areszcie Katarzyny
Mroczkowiczowej, 12 kwietnia,
sąd ratuszny został
poinformowany, że matka dziecka
zeznała na torturach, iż we
czwartek przed Niedzielą Białą
(3 kwietnia) przyniosła do domu
Aleksandra Berka (Berkowicza) i
jego żony, rzekomo za namową
Żydów, u których „prała chusty,”
żywe jeszcze dziecko, które
miano położyć na stole. Dostała
gorzałki i usłyszała, że winna
się zgłosić po upływie godziny.
Po powrocie, pisał proboszcz,
archidiakon i oficjał
sandomierski Stefan Żuchowski,
przekazano jej dziecko „już
porzezane”, które — umieszczone
na piecu piekarniczym, trzeciego
dnia (a więc zapewne w sobotę 5
IV) zmarło. Sprawa rozniosła się
po mieście i jego szerokiej
okolicy. Magistrat sandomierski
nie chciał zająć się sprawą
„zabicia dziecięcia przez
Żydów”, gdyż, ze względu na
pierwsze oględziny, uznał śmierć
dziecka za naturalną. Odmowa
powzięcia sprawy doprowadziła do
pomówień, że magistrat trzymał
stronę Żydów ponieważ jego
reprezentanci, rajcy i ławnicy,
zostali przez nich przekupieni.
Pod wpływem Andrzeja
Karwickiego, sędziego grodu oraz
pana Karskiego, podstarościego
sandomierskiego, sprawa znalazła
się w grodzie sandomierskim.
Tymczasem ks. Stefan Żuchowski
przekonywał wszystkich, jak
dowodzi tego czterokartkowy jego
własnoręczny tekst, iż nie
matka, Katarzyna Mroczkowiczowa,
lecz Żydzi dokonali mordu na
dziecku. 26 maja w liście do
Żuchowskiego i wspierającego go
ks. Jakuba Orzechowskiego,
wówczas ołtarzysty w kościele
św. Piotra i Pawła oraz
wiceprokuratora kapituły
kolegiackiej, zareagował na
wypadki sandomierskie Jan
Małachowski, biskup krakowski,
stwierdzając, że sprawę rozlewu
krwi chrześcijańskiej przez
Żydów uznaje się za niezupełnie
prawdziwą czy wiarygodną. I
ponieważ wywołuje ona wiele
zamieszania w Kościele, polecił
on obu duchownym - z uwagi na
nadwerężony honor Kościoła -
dochodzić swoich racji drogą
sądową, tak w grodzie
sandomierskim, jak też w
trybunale koronnym. Trybunał
Koronny w Lublinie jednak,
którego sędziowie zostali w
znacznej mierze przekonani przez
Żuchowskiego, wydał wyrok
obwiniający za śmierć
dziewczynki sandomierskiej,
zarówno jej matkę jak też
Aleksandra Berka.
|
|
Oboje zostali skazani na karę
śmierci. Według opisu samego
Żuchowskiego, Berek został
ścięty pod Lublinem na miejscu
kaźni, a odcięta od tułowia
„głowa odleciała mu ku
Sandomierzowi,” reszta ciała
została poćwiartowana. Nie
skorzystał z propozycji zmiany
wiary, co uratowałoby mu życie,
mimo że namawiali go do tego
nawet jego żydowscy pobratymcy.
Katarzynę Mroczkowiczową
stracono w podobny sposób.
Postawa Aleksandra Berka podczas
straszliwych tortur i
męczeńskiej śmierci była
prawdziwie heroiczna. Trudno
zrozumieć w pełni wyrok sędziów,
wydany zapewne pod naciskiem
Żuchowskiego. Pozbawiono życia
człowieka, któremu niczego nie
udowodniono, którego niewinność
poświadczała solidarnie cała
gmina żydowska.
Dwanaście lat później, w
poniedziałek 18 sierpnia 1710 r.
zgłoszono w magistracie zgon
Jerzego Krasnowskiego,
pacholęcia-sieroty rodem z Rusi,
mieszkającego kątem u pewnej
poczciwej mieszczki
sandomierskiej. Ciało chłopca
zostało znalezione pod oknem
domu miejscowego rabina, ale
badająca okoliczności śmierci
chłopca komisja uznała, że
zostało ono tam podrzucone
celowo, aby pociągnąć
miejscowych Żydów do
odpowiedzialności za zbrodnię.
Podrzucenie ciała zabitego
chłopca w czasie zagrożenia
miasta epidemią morowego
powietrza, wywołało dodatkowo
ogromny popłoch wśród Żydów
sandomierskich. Prowokacja
okazała się trafiona, skoro
wiadomość o rzekomej zbrodni
żydowskiej, wywołała w mieście
wielkie wzburzenie i groźbę
odwetu. Na mieszkańców gminy
żydowskiej padł wielki strach,
niektórzy z nich zaczęli
opuszczać miasto, pośród nich
także rabin z synem Abrahamem i
zięciem Jakubem. Zwłoki zabitego
zaniesiono do ratusza, które
odebrał instygator miejski,
Kazimierz Jurkiewicz, a czterej
cyrulicy pod przysięgą dokonali
ich oględzin, zauważając trzy
kłute rany. Stwierdzono, że
chłopiec zginął w nocy z soboty
na niedzielę. Sprawę jego zgonu
wziął w swoje ręce ks.
Żuchowski. Od razu, po wizycie
cyrulików, zlecił mistrzowi
Karolowi de Prevo z Łubnic,
tworzącemu w kolegiacie wielkie
dzieła malarskie, namalować
obraz ciała denata ze wszystkimi
bliznami, jako ważny w
niedalekiej przyszłości dowód
procesowy. Rewizja w domu rabina
miała ujawnić sporo kropli krwi
przy drzwiach domu i na jego
rogu. Uciekającego z miasta
rabina z synem Abrahamem i
zięciem Jakubem udało się
zawrócić, dzięki wysłanej pogoni
przez przewidującego dalsze
wydarzenia ks. Żuchowskiego.
|
Zamknięto ich oddzielnie w
różnych miejscach odosobnienia.
Żuchowski użyczył w tym celu
piwnicy w swojej murowanej,
niedawno postawionej rezydencji.
Wskutek rzekomej opieszałości
magistratu oraz grodu
sandomierskiego, inicjatywę
przejął ks. archidiakon.
Zdecydował się on, „skracając
proces,” wysłać za pośrednictwem
ks. Piotrowicza ciało chłopca w
sprawionej przez siebie trumnie
do Trybunału Koronnego w
Lublinie, ponosząc z tym
związane koszty. W drodze i na
miejscu w Lublinie, pisze
Żuchowski, krwawiło ono cudownie
nadal świeżą krwią.
Sprowadzono tam niebawem z
Sandomierza podejrzanych
sprawców mordu. Był między nimi
syn rabina, Abraham, który
zdecydował się na konwersję
wyznaniową, dzięki czemu się
uratował, jako Michał neofita.
Gdy wprowadzeni zostali oni
ratusza lubelskiego musieli
patrzeć „na obraz troyga dzieci
w Sandomierzu zabitych nad sobą
przez woźnego podniesiony”.
Powieszony był on pewnie z
inicjatywy samego Żuchowskiego i
prawdopodobnie namalowany przez
Karola de Prevo. Jako prawnik,
ks. Żuchowski zapewnił sobie
obecność na torturach. Opisując
w szczegółach te zdarzenia w
swojej wydanej pośmiertnie
książce pt. „Proces kryminalny”.
Jerzego Krasno-wskiego...”
podał, że „przy torturach
pierwszego Żyda kat nagle umarł
i dwóch Żydów zmarło
dobrowolnie, a drugich w pół
żywych z więzienia wywleczono”.
Musiała nastąpić więc w owych
badaniach przerwa, gdyż w
Lublinie nie było drugiego kata;
trwała ona do czasu sprowadzenia
nowego mistrza z Zamościa.
Lansowane przez Żuchowskiego
poglądy na kwestię żydowską
podzielało wielu duchownych nie
tylko z obszaru archidiakonatu
sandomierskiego, lecz także z
całej rozległej jeszcze wówczas
diecezji krakowskiej. Zgodnie z
prawem dotyczącym podobnych
oskarżeń, osądzono owych
oskarżonych Żydów w oparciu o
zeznania sześciu świadków,
trzech ze strony Żydów i trzech
ze strony katolików. W
rezultacie nie dopatrzono się
winy oskarżonych i zarysowała
się szansa wypuszczenia ich na
wolność. Po otrzymaniu
niezgodnego z jego zamierzeniami
wyroku, ks. Żuchowski starał się
przerzucić sprawę Żydów
sandomierskich z powrotem do
Trybunału Koronnego w Lublinie.
|
|
|
To
mu się udało. 10 listopada
Trybunał Koronny w Lublinie
wydał wyrok, skazujący na śmierć
Liczmana Majerowicza, Icka
Józwowicza i Dawida Herszkowicza.
Wyroku jednak nie wykonano
natychmiast, istniała więc
jeszcze iskierka nadziei, że
zostaną uwolnieni za okup.
Żuchowski pozostał jednak
nieugięty. 17 listopada, kiedy
wręczył on wyrok wójtowi
lubelskiemu, ten przeprowadził
niezwłocznie egzekucję. Uratował
się tylko młody syn rabina,
przechrzta Michał, którego - w
wyniku konwersji wyznaniowej -
wyłączono z trwającego procesu
śledczego, zeznawał bowiem tylko
jako świadek. Żuchowski stał się
jego protektorem. |
|
Pomimo egzekucji Żydów, wracał
Żuchowski do Sandomierza z
poczuciem niepełnej satysfakcji.
Nie udało mu się doprowadzić —
jak miał nadzieję — do wyroku
skazującego całą sandomierską
gminę żydowską za dzieciobójstwo
i do wygnania jej mieszkańców z
miasta.
A był tego niemal bliski.
Podczas pobytu Augusta II 18
czerwca 1711 r. w Kolbuszowej
przekonał bowiem króla, że z
Sandomierza Żydów należy usunąć
. W dniu 28 kwietnia 1712 r.
August II wydał w tej sprawie
dekret, lecz aktu tego nie
wykonano i Żydzi Sandomierza nie
opuścili.
Cyt. za F. Kiryk, Ks. Stefan
Żuchowski, w: Stosunki
chrześcijańsko-żydowskie w
historii i pamięci. Europejski
kontekst dzieł w katedrze
sandomierskiej, pod red.
Magdy Teter i Urszuli Stępień,
Sandomierz 2014.
|